ITALO DISCO, ROMA. STRYJEŃSKA ZOFIA.

ITALO DISCO, ROMA. STRYJEŃSKA ZOFIA.

 Lorenzo urodził się na Sycylii. Jako mały chłopiec myślał, że człowiek ma tylko jedno ucho, które słyszy, a drugie jest ozdobą dla głowy. W dziecięcym umyśle wszystko poukładał i nie miał wątpliwości. Gdy podrósł poszedł do szkoły i zadał pytanie ojcu, dlaczego tak jest? Dlaczego mamy tylko jedno ucho tato? To był moment, w którym ojciec dowiedział się, że mały Lorenzo nie słyszy. Ucho sprawiło, że był inny, źle słyszał, widział więcej, inaczej odbierał ludzi i piękno świata. Nikt nie ma wszystkiego, zawsze jest coś za coś, trzeba tylko wiedzieć, że tak jest. Lorenzo o tym wie, może dlatego opowiada historię ot tak, włócząc się z nami nocą po Rzymie.

Dojechaliśmy w pełnym składzie. Z Berlina przyleciał Christoph, żeby zająć się muzyką. Ze strony Włoskiej jest Marco i Lorenzo. Joanna, Ania, Marta, Łukasz i ja to skład podstawowy. Jest tłumaczka tekstów, które idą na promptera i jest dyrekcja i pracownicy Instytutu Polskiego w Rzymie. Wszyscy jesteśmy podekscytowani, mamy trzy dni na postawienie spektaklu w nowych warunkach. Jest inaczej i wiem, że to może otworzyć przede mną nowe przestrzenie. Christoph powtarza żebym była waleczna. Wklejam to słowo do serca. Waleczne serce.To ja. Let’s dance Dorota!

Między próbami chodzę po mieście jest połowa listopada, w Rzymie lato. Nerwy się rozkręcają i nie mogę się zatrzymać. Chodzę i chodzę cały czas powtarzam tekst monodramu, który rozsadza głowę. Wszędzie widzę Zochę, włóczy się za mną po mieście i naśmiewa. Wszystko mi się z nią kojarzy. Psiakrew. Nogi bolą coraz bardziej, boję się, że uczestniczę w jakimś tajemniczym maratonie, o którym nikt nie wie, pewnie wchodząc na hiszpańskie schody  albo wskakując do di Trevi dowiem się, że  Zocha wygrała. Oddycham, odnajduję trzy wystawy.

Retrospektywa Marcello Mastroianniego w Museo della Ara Pacis, odrywa mnie od myśli i lęków, odciąga od Stryjeńskiej. Wchodzę w świat dzieciństwa Marcello, pierwszych ról teatralnych. Czechowa, Shakespeare, Felliniego i Masiny, ostatnich dokumentów nakręconych przez  jego partnerkę Annę Marię Tato dwa tygodnie przed śmiercią Marcello. Wszędzie słychać nawoływania kobiet MAARCELLOOO…. MAARCELLOOO… Cudowna wystawa pełna zdjęć, listów, rysunków, wywiadów i  fragmentów filmów. Dowcipna i ludzka. Wzrusza.

Complesso del Vittoriano to Andy Warhol i Jackson Pollock. Warhol jako artysta może się wydawać bardziej interesujący niż jego dzieła. Kontrasty, ostre kolory, przetworzone polaroidy gwiazd. To wielka  frajda, ale nie na mój stan. Najbardziej raduje muzyka Rolling Stones, obecna wszędzie. Kręci mi się w głowie z nadmiaru bodźców. Na szczęście przy wystawie Pollocka rozdają cukierki, napycham nimi buzię jak dziecko i kładę się na leżance, oglądam od spodu jak  mistrz maluje na szklanym  suficie i  śledzę każde pociągnięcie pędzla. Na końcu korytarza nagroda, dwa obrazy Rothko.

Olga przyjechała z Turynu, rozmawiamy o włoskim rapie, dzięki niej poznaję Fabri Fibra. Wkręcam się w włoski rap jak Zocha w Sacharowa. Zbliżam się do wieczornej premiery. Jestem waleczna. I jak napisał Foscolo, KAŻDA ŁZA PRZYBLIŻA NAS DO PRAWDY, staram się o tym pamiętać.

Pistole in macchine in Italia
In Italia Machiavelli e Foscolo
In Italia i campioni del mondo
Sono in Italia
Benvenuto 
In Italia
Fatti una vacanza al mare
In Italia
La bella vita
In Italia
Dove fuggi (?)
In Italia












Komentarze

  1. Znakomity tekst. Z przyjemnością się go czyta. Dziękuję 😘

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Janosik - Marek Perepeczko

Sałatka Kaliny Jędrusik

Gena nie wydłubiesz