Łotr

Photo by JC Gellidon on Unsplash


Byłem zwykłym łotrem. Zbrodniarzem bez zbrodni. Mordowałem dusze napotkanych kobiet. Bez miłości zdejmowałem majtki i staniki, kiedy chciałem i jak chciałem. Byłem łotrem, który zrozumiał, że nim jest. Zapragnąłem z tym skończyć raz na zawsze… Nie mogłem na siebie patrzeć. Rozbiłem lustro w łazience. Nie mogłem patrzeć na swoją twarz. Twarz, która robiła  takie wrażenie na kobietach i mężczyznach. Patrząc na siebie przeniknąłem wszystko. Trudno było mnie oszukać. Rzuciłem to życie. Sprzedałem rzeczy i mieszkanie. To co zostało, wystawiłem przed dom. Teraz nie miałem nic prócz torby i portfela z kartą kredytową. Wyjechałem do innego miasta. Wynająłem mieszkanie i zatrudniłem się jako nauczyciel matematyki w pierwszej lepszej szkole. Cierpiałem. Byłem rozpaczliwie samotny. Na towarzysza wybrałem pytona. Pies byłby za bardzo absorbujący. Pyton czuł się znakomicie. Pływał w wannie. Żarł myszy i szczury. Wieczorami wypuszczałem go na wolność. Dobrze nam było razem. Nasza samotność podzielona na dwóch… Kładłem się na podłodze, a on po pewnym czasie rozciągał się wzdłuż mnie. Wzdłuż mojego ciała. Pomyślałem, że mnie lubi. Poruszył moje serce. A nie wiedziałem, że je mam. Któregoś popołudnia zagadałem gościa z zoologicznego, że mam z Zeusem dobry kontakt. Tak go nazwałem. Zeus. Opowiedziałem, że kładzie się obok mnie i oglądamy razem telewizję albo słuchamy muzyki. Gościu dziwnie na mnie patrzył.
- On pana mierzy.
- Co?
- Mierzy pana, sprawdza pańską długość.
- Co to znaczy?
- Sprawdza czy jest dostatecznie długi żeby pana połknąć…
Byłem zdruzgotany. Pyton był jedynym stworzeniem, o które dbałem. Dzielił moją samotność… Rano postanowiłem oddać go do sklepu. Gość patrzył na mnie z pogardą. Chciał coś powiedzieć, ale… Wycofałem się. Uciekłem. Nie oddam go pomyślałem. Miłosierdzie, opieka, troska, odpowiedzialność, cud przemiany. Walka. Postanowiłem zrobić rachunek sumienia, pierwszy raz w życiu. Nie byłem wierzący. Ale zapragnąłem tej nieznanej bliskości. Bliskości Boga, którego nigdy nie poznałem. Potrzebowałem Boga tu i teraz.Patrząc na Pytona, zobaczyłem w nim siebie. Byliśmy podobni. Leżałem jak on rozciągnięty wzdłuż moich ofiar i mierzyłem je swoją długością. Zastanawiałem się na jaki rodzaj tortury mogę sobie pozwolić. Jak daleko się posunąć i wykorzystać. Zanim z pewnością siebie je pożrę…

Za oknem rozszalała się burza. Wjechałem na dach bloku. Zeusa zawiesiłem na szyi. Nie wybierałem pogody. Nie chciałem żeby było dramatycznie. Przyroda wyglądała groźnie. Jakby przeczuwała mój koniec. Czułem się jak bohater tragedii antycznej. Nie bałem się.Chciałem dobrze zagrać swoją rolę. Do końca. Nie chciałem Zeusa zostawić  samego. Jego miejsce jest pośród gromów pomyślałem i uśmiechnąłem się. Zrobimy to razem. Od dawna nie chciałem dożyć starości. Nie chciałem chorób i niedołęstwa. Lubiłem wszystko zaplanować, nad wszystkim mieć kontrolę. To zawsze przynosiło ulgę. Zaplanować ostatni dzień jak dzień urodzin. Kontrolowałem wszystko i tylko to dawało spokój i wytchnienie. Przynosiło ulgę jak alkohol, narkotyki i sex.

Rozłożyłem ramiona. Pozazdrościłem ptakom. Rozpędziłem się i skoczyłem. Postanowiłem spadać powoli. Bałem się, że zobaczę swoje życie ale żaden kalejdoskop nie nastąpił. Poczułem ulgę. Pomyślałem, że miłosierdzie istnieje. Nie chciałbym oglądać tych wszystkich okropnych scen. Spadanie przynosiło rozkosz. Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że to sekunda i szatani otworzą bramy piekieł. Ale było inaczej. Czułem jak wypełnia mnie światło. Potężne jak słońce. Musiałem zamknąć oczy żeby nie stracić wzroku. Wszystko zrobiło się zielone i złote. Usłyszałem muzykę i zrozumiałem, że to Koniec. Więc to już? Tyle? Po wszystkim? Wyobrażałem sobie ten moment wiele razy zapisując w wyobraźni setki stron, ale tego nie można sobie wyobrazić…

Zeus i ja czujemy się dobrze. Często tańczymy na księżycowej drodze i zielonej murawie. Nie mamy żadnych potrzeb ani zmartwień. Dobrze, że jesteśmy tu razem. Teraz kiedy zmierzyłem się sam ze sobą mogę iść dalej. Mogę zacząć jeszcze raz. Od nowa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Janosik - Marek Perepeczko

Sałatka Kaliny Jędrusik

Gena nie wydłubiesz