Marina Abramović


„Artystka obecna” dla mnie na pewno. Od 2010 roku jestem wielką fanką osobowości tej bezkompromisowej performerki. Pewność siebie, charyzma, pracowitość i nie ludzka wytrzymałość imponują. Dzięki tej kobiecie zaczęłam drążyć trudne zagadnienie jakim jest performance. Chociaż żyję w tym świecie muszę przyznać, że język sztuki współczesnej jest bardzo trudny, dla niektórych wręcz nie możliwy do uchwycenia. Traktowanie ciała jako materiału, który można miażdżyć, nacinać, rozbijać, uderzać, przypalać, poddawać wszelkim możliwym próbom sprawia, że pokazy przyprawiają o zawrót głowy i mdłości. Ale jest we mnie ciekawość i chęć uzyskania odpowiedzi na pytanie: czym jest to dziwo, czym jest performance? Z dzieciństwa pamiętam   zdanie, że Rembrant miał farby we krwi. W umyśle potraktowałam to dosłownie, wyobrażając sobie artystę podcinającego własne żyły by namalować obraz. Byłam tym przerażona  i podekscytowana. Być może był to pierwszy performance, który zobaczyłam oczyma wyobraźni.

W teatrze, szczególnie po premierze, używamy sformułowania, że praca była ciężka i lała się krew. I chyba o tę krew chodzi. Różnica między teatrem, a performancem opiera się na rekwizytach właśnie, na krwi i nożu. W teatrze krew, zawsze sztuczna, chyba że ktoś się przypadkowo skaleczy. W performansie ostrze zawsze prawdziwe. Ciało performera plus ostrze równa się prawdziwa krew. To duży skrót, wiem. W necie wygląda to tak. Performance jest sytuacją artystyczną, w której ciało artysty zostaje użyte w określonym kontekście. Artysta jest twórcą i materią sztuki jednocześnie. Każde wystąpienie dąży do zaskoczenia i poruszenia w drastyczny sposób. Artysta naraża własne życie albo ociera się o kalectwo. Performance jest formą przedstawienia teatralnego bez ustalonego tekstu dramatycznego, tworzony na żywo w obecności publiczności. W związku z tym wielu uważa performance za bzdurę, niegodną wystawiania w galeriach sztuki.


Wracając do „Artystki obecnej”, Abramović, bez jedzenia, picia i wychodzenia do toalety od otwarcia do zamknięcia  galerii, przesiedziała na krześle w nowojorskim muzeum sztuki nowoczesnej MoMa trzy miesiące, 786 godzin nieruchomo, patrząc w oczy siadającym naprzeciwko niej ludziom. Żeby tego dokonać dużo wcześniej przeszła na specjalną dietę, która przystosowała jej organizm do takiego funkcjonowania by poradziła sobie z fizjologią. Ludzie siadali na chwilę albo na wiele godzin. Odwiedziło ją pół miliona osób, niektórzy płakali, śmiali się i rozbierali do naga. Siadali i zakochiwali się w niej. Zakochiwali się w babci performance’u. Siadali aktorzy, kobiety z dziećmi na rękach, mężczyźni, nielegalni imigranci, ludzie wszystkich kolorów skóry i narodowości.

Obejrzałam DVD z tego wydarzenia chyba sto razy i przeżywałam to samo co ci ludzie. Zakochałam się w tej twardej kobiecie, córce partyzantów z byłej Jugosławii, wychowanej w wojskowym rygorze. Jej życie osobiste mieszało się ze sztuką, było pełne zakrętów, sama zakochiwała się wiele razy ale prawdziwie pokochała tylko raz, Ulaya i to właśnie z nim tworzyła zespół. Razem pokazywali swoją sztukę przez dwanaście lat jeżdżąc i żyjąc w nieśmiertelnej furgonetce, by rozstać się definitywnie na chińskim murze, którego przejście było spełnieniem marzeń obojga.

„Pokonać mur” to książka, którą Abramović napisała o sobie, o życiu osobistym i życiu w świecie sztuki. Doskonała lektura nie tylko dla artystów, ale dla każdego kto lubi książki autobiograficzne. Najbardziej pochłonęła mnie koncepcja  zrealizowania przez Abramović własnego pogrzebu. Pogrzeb odbędzie się w tym samym czasie, w trzech  różnych miejscach, mocno związanych z jej życiem, miejscach, w których mieszkała najdłużej. Nikt nie będzie wiedział gdzie spocznie jej ciało. Okazuje się, że odejście też może być działaniem performatywnym.
Warta uwagi jest rozpoczynająca się retrospektywa artystki w Bonn, na którą właśnie się wybieram. Mogę tylko obiecać, że zdam dokładną relację z wystawy, temat będę drążyć z ogromnym oddaniem i  ekscytacją, prawdziwie i bezkompromisowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Janosik - Marek Perepeczko

Sałatka Kaliny Jędrusik

Gena nie wydłubiesz