Księżycowi ludzie, część 2

Rys. CapnTrip/Reddit, za CrazyNauka.pl


- Dlaczego to napisałaś? Zapytał. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Musiałam, to kawałek moich myśli, ale zapomnij o tym powiedziała i podarła list.
Chłopiec był blady z wysiłku, kurczowo trzymał się kamieni. Czuł zbliżający się mrok. Posłuchaj mnie, powiedziała, chcę ci coś wyznać. Muszę przywiązać twoje ciało do tego wielkiego głazu, inaczej stracisz życie. Muszę to zrobić. W przeciwnym razie spotka mnie śmierć. Takie jest moje przeznaczenie. I PRZYSZŁAM, żeby je wypełnić. Dziewczynka wyjęła srebrny sznur i ruszyła w stronę chłopca. Szła bardzo wolno. Widziała jego wzburzenie, niepokój i strach zwierzęcia, który zmienia rysy. Kiedy stanęła przed nim, wyciągnęła rękę i pogłaskała po twarzy. Chłopiec zamknął oczy i uspokoił się… Nie pamiętał chwili, kiedy zdjęła z niego ciężar kamieni, spokojny szybował w przestrzeni przywiązany do bazaltowej skały. Dziewczynka widziała jasną twarz chłopca, który oddawał się Astrolarii. Nie zrozumiałemu dla dziewczynki kultowi planet. Cieszyło ją szczęście i spokój chłopca. Wiedziała, że czas wracać do domu. Chłopiec szybował wśród kosmicznej mechaniki szczęśliwy i jasny jak nigdy dotąd.

Wracając myślała o swoim własnym kosmosie. Myślała o swoim sercu. Wiedziała i czuła, że tam mieści się wszechświat. Nieskończoność. A może nawet coś potężniejszego.
Coś silniejszego od najmocniejszych wichrów i sztormów.
Coś szybszego od światła i mądrzejszego od Astronomii i Matematyki. Ależ jestem piękna zrozumiała dziewczynka. Mam nogi, które mnie niosą przez te wysokie i ostre szczyty. Ręce, które dźwigają ciężkie głazy i kamienie i odgarniają piaski burz. Oczy wtopione w rozbłyski wybuchów. I rozum połączony z sercem. Umiem kochać. Potrafię cierpieć.
Teraz przyszedł moment, w którym zrozumiała, że wszystko ma sens.Taki  jak przypływy i odpływy, wschody i zachody, narodziny i śmierć.

I pierwszy raz w życiu rozpłakała się naprawdę. Z bólu. Z bólu, który trwał nawet wtedy gdy nic nie bolało. Z bólu, którego nic nie było w stanie ukoić. Ani piękno wybuchających wulkanów, ani rozbłyski nad Carpatusami ani chłód Oceanu Procellarum… Chyba jestem chora pomyślała.
Ostatkami sił doszła do domu. Z gorącą głową i poranionymi stopami wpadła w objęcia matki. I opowiedziała co jej się przydarzyło. Matka przytuliła ją i oddała jej światło tysiąca słońc. Pomoże ci tylko czas i miłość, powiedziała matka. Masz jedno i drugie żyj.

A potem chłopiec napisał do dziewczynki list. I dziewczynka zrozumiała że chłopiec jest szczęśliwy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Janosik - Marek Perepeczko

Sałatka Kaliny Jędrusik

Gena nie wydłubiesz