Gena nie wydłubiesz

Siedzimy z B wbijając wzrok w jezioro.
B zaczyna od niechcenia. Wiesz, że kiedyś miałam męża?
On się zakochał i zrozumiał, że to prawdziwa miłość.
Idź, mówię do niego. Nie marnuj życia. Zostaw mi mieszkanie. Poszedł. Mieszkanie zostawił. Po dwóch latach prawdziwa miłość się skończyła. W tym czasie rozwiodłam się i przebolałam stratę. Tamtego lata, tu nad tym jeziorem  spotkałam W. W był miły i okazał się moją ostatnią deską ratunku. Rozpaczliwie pragnęłam mieć dziecko. Właściwie to mógł być każdy facet zdolny do prokreacji. Prokreacji hmm, nie cierpię tego słowa. Pomyślałam. A ona go używa tak o. Po chwili B kontynuuje. Czułam, że podobam się W. Postanowiłam więc, że go uwiodę. Spotykaliśmy się gdzieś na mieście... Któregoś razu postanowiłam zaprosić go do mieszkania. [Tego, które zostawił mi mąż] W. podałam lody, które posypałam niebieskim proszkiem. Wcześniej kupiłam opakowanie Viagry. Wszystkie tabletki dokładnie rozbiłam młotkiem. Lody z niebieską posypką smakowały W tak bardzo, że poprosił o dokładkę. Siedzieliśmy na przeciwko siebie, czułam i widziałam jak z minuty na minutę robię wrażenie na W.

To była wspaniała noc i dzień i noc i dzień i jeszcze wieczór. Bałam się o życie, najpierw swoje, a potem życie W. Nigdy mu się nie przyznałam czym te lody posypałam. W sam się domyślił. Ostatnio nawet zaproponował powtórkę na naszą rocznicę. [B uśmiecha się pod nosem]. Po dziewięciu miesiącach zostaliśmy rodzicami pięknego chłopczyka. Byłam szczęśliwa. Czułam się spełniona. W został z nami. Zakochał się w synu na zabój. We mnie też.
Przez chwilę siedzimy w milczeniu gapiąc się jak zaczarowane na zachodzące słońce.
Pięknie co? Zamyśla się B. Obie mamy synów w tym samym wieku.
Chłopcy są jak bracia, choć nasze historie poznania ich ojców różne…

Nagle na taras wpadają nasi synowie. Słyszę jak B pyta na co mają ochotę.
Na co? Na lody z posypką odpowiada syn B. Przecież wiesz, że najbardziej lubię!

Myślę o naszych upodobaniach i smakach, i w tym momencie jestem prawie pewna, że część z nich zapisuje się w naszym DNA już w chwili poczęcia.

Myśląc o lodach dochodzę do wniosku, że trzeba z nimi uważać. Dobrze jest się rozejrzeć jak na skrzyżowaniu. Serio. Zanim się przejdzie na drugą stronę. Warto spojrzeć w prawo, potem w lewo, potem jeszcze raz w prawo i lewo i może jeszcze raz... I dopiero na końcu zjeść te lody.




Komentarze

  1. Ohydne. Ciekawe czy w drugą stronę ta kobieta byłaby zadowolona, gdyby ktoś ją tak urządził.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Janosik - Marek Perepeczko

Sałatka Kaliny Jędrusik